Wojna walutowa trwa

Podczas konferencji Europejskiego Banku Centralnego z dnia 22 października przekonaliśmy się, że kurs wspólnej waluty będzie stale pod presją. Brak zmian stóp procentowych i łagodny ton prezesa Draghiego był oczekiwany przez wielu uczestników rynku.

The Euro logo is seen in front of the European Central Bank (ECB) building in Frankfurt am Main, central Germany, on September 5, 2013. The European Central Bank (ECB) on September 5, 2013 held its key rates unchanged as expected at its regular monthly policy meeting. AFP PHOTO / DANIEL ROLAND

EBC od dłuższego już czasu wykorzystuje aktywnie swoje instrumenty, aby pobudzić inflację w kierunku swojego celu – poniżej ale blisko 2%. W pewnym sensie instrumentem eksperymentalnym dłużej perspektywie są programy skupu aktywów zwane luzowaniem ilościowym.  Taki program został wprowadzony przez EBC, w marcu 2015 roku i opiewa na kwotę 60 miliardów euro miesięcznie, ma on potrwać do września 2016 roku lub dłużej. Mało kto więc spodziewał się, ale Mario Draghi poinformował, że Rada Prezesów dyskutowała o różnych instrumentach włącznie z obniżeniem stóp procentowych, które praktycznie dotarły do granicy zera, co więcej Rada rozważy na spotkaniu grudniowym rozszerzenie programu skupu aktywów. Po tych słowach euro gwałtownie traciło na wartości i do końca dnia nie przejawiało tendencji korekcyjnych co wskazuje na wycenę kolejnych działań wspólnego banku.

Kurs walutowy nie stanowi bezpośredniego celu EBC, lecz stanowi on jeden z czynników wpływających na inflację. Przy słabej walucie towary z zagranicy są relatywnie droższe i sprzyja to wzrostom cen, o które zabiegają bankierzy centralni z Frankfurtu. Główną parą walutową na rynku jest euro wyceniane w dolarze amerykańskim. Tak się składa, że również amerykańska Rezerwa Federalna (Fed) aktualnie znajduje się poniżej swojego celu inflacyjnego i umacniający dolar jest czynnikiem hamującym wzrost cen. Fed jest na zupełnie innym etapie w swoim cyklu monetarnym – zareagował on dużo wcześniej na kryzys finansowy niż EBC i już bliżej mu do podwyżek stóp procentowych i normalizacji polityki pieniężnej – przynajmniej tak się wydawało jeszcze stosunkowo niedawno. Rynek oczekiwał stopniowego wychodzenia z ery taniego pieniądze za oceanem już w 2015 roku, więc dolar się sukcesywnie umacniał. Podwyżki jednak nie nastąpiły.

Normalizacja polityki monetarnej w USA miała nastąpić przy spadku stopy bezrobocia do 6,5%. Aktualnie wartość ta jest już około punkt procentowy niżej, a koszt pieniądza ani drgnął. Prezes Fed, Janet Jellen, argumentuje pasywność na wiele sposobów: zła koniunktura w Chinach, niska inflacja, silny dolar i inne. Prawda jest taka, że ciężko znaleźć punkt dobrej koniunktury w każdym z wielu państw na świecie. Silny dolar z kolei jest efektem oczekiwań cyklu podwyżek stóp przez Fed. Brak działań ze względu na wycenę rynku tych działań? Wydaje się, że Fed tylko udaje, że ma zamiar podnieść stopy i jak na razie się na to nie zanosi. Inaczej przegrałby wojnę walutową. Wojnę o to, kto najskuteczniej pozbawi swoich obywateli siły nabywczej dewaluując ich walutę w imię podnoszenia inflacji za wszelką cenę przy spadających cenach surowców i dekoniunkturze na rynkach światowych. Co natomiast, gdy te trendy się odwrócą i inflacja nabierze rozpędu? Wtedy trzeba będzie podnosić koszt pieniądza gwałtownie, a z rozdmuchanych wieloletnią ekspansją wycen akcji i nieruchomości zostaną tylko wspomnienia. Wzrosną koszty finansowania i pojawią się bankructwa. Ponownie będzie można obarczyć odpowiedzialnością spekulantów i niestabilność gospodarki rynkowej robiąc kolejny krok ku państwu totalnemu.

Możesz również polubić…