Wojna pokoleń trwa. Pierwszą bitwę oddaliśmy walkowerem.

Powrót do niższego wieku emerytalnego to początek wojny pokoleń. Wojny w której nie zginie żaden żołnierz, ale w której swoje marzenia o dostatnim życiu mogą stracić obecni 20- i 30-latkowie. I pewnie stracą, bo na razie nawet nie podjęli rękawicy.

Zmiany demograficzne powodują że coraz liczniejszą grupę wyborców stanowią osoby starsze. To do nich coraz częściej będą kierowane obietnice polityków chcących zdobyć lub utrzymać władzę. Koszt realizacji tych obietnic będą zaś ponosili coraz mniej znaczący w demokracji młodzi. To swoista wojna pokoleń, która w Polsce właśnie się zaczęła. Pierwszą bitwę, my młodzi, oddaliśmy walkowerem.

Obniżenie wieku emerytalnego to działanie skierowane przede wszystkim do pokolenia powojennego wyżu demograficznego – największego liczbowo wyżu w historii Polski. Czyli do bardzo dużej grupy wyborców, która właśnie wchodzi w wiek okołoemerytalny. Niższy wiek emerytalny oznacza, że więcej osób będzie pobierało emerytury. To oznacza większe wydatki państwa, które trzeba będzie sfinansować wyższymi podatkami. Tego chcemy? Chcemy wyższych podatków? Nie, wręcz przeciwnie. To czemu nie protestujemy?

Bo nie mamy świadomości. Bo nie rozumiemy podstawowej zależności, że jeśli uważamy że państwo zabiera nam zbyt dużą część naszego wynagrodzenia to nie możemy jednocześnie domagać się od tego państwa dodatkowych świadczeń. A może wydaje nam się, że jak teraz obniżą wiek emerytalny to my też będziemy kończyć pracę w wieku 60 lat? Mam nadzieję, że nie jesteśmy aż tak naiwni. Jeśli długość trwania ludzkiego życia będzie wydłużała się w takim tempie w jakim wydłużała się w ostatnich kilkudziesięciu latach to obstawiam, że wiek emerytalny dla mojego pokolenia wyniesie nie mniej niż 70 lat. A do wieku 67 dla obu płci powrócimy nie później niż w następnej kadencji sejmu. Tylko że wtedy ¾ pokolenia powojennego wyżu będzie już na emeryturze, zanudzając się w domach i gapiąc bez celu w telewizor.

My młodzi przegraliśmy ostatnią kampanię wyborczą. Nie obiecano nam nic (500 zł na dziecko to raczej zachęta dla ludzi w wieku średnim). Obiecując obniżenie wieku emerytalnego obiecano nam młodym jedynie wyższe podatki, choć my tego nie zrozumieliśmy. I bez słowa sprzeciwu na to przystaliśmy. Jeszcze kilka lat temu dostaliśmy przynajmniej 51% zniżki na bilety w PKP. Może było to niewiele znaczące zwycięstwo, ale przynajmniej coś. Teraz stoimy pod ścianą i czekamy na rozstrzelanie, którego dokona pokolenie naszych rodziców. Ja rozumiem ich doskonale – obniżenie wieku emerytalnego jest w ich interesie. To my młodzi pokazaliśmy, że nie wiemy jak w demokracji walczyć o swoje.

Możesz również polubić…