Rzym się pali! Czyli o sytuacji sektora bankowego we Włoszech

Rzym się pali! Czyli o sytuacji sektora bankowego we Włoszech

Bardzo głośnym echem w świecie finansów odbiła się sprzedaż ok. 10% akcji Pekao SA przez włoskie UniCredit Group. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że wyniki polskiego banku na przestrzeni ostatnich lat były dobre, a na tle całej grupy kapitałowej – bardzo dobre. Dziwi także cena sprzedaży – 126 zł za akcję, podczas gdy jeszcze w maju wyceniane one były nawet na 150 zł. Wszystkie te czynniki świadczyć mogą o tym, że cała sprzedaż przeprowadzona była w ciężkim momencie dla włoskiego giganta. I tak właśnie de facto było, UniCredit z funduszy pozyskanych na sprzedaży udziałów Pekao próbowało zyskać kapitał, potrzebny na dalsze funkcjonowanie.

Pali się! Ale dlaczego?

Gospodarka Włoska nie najlepiej przędzie już od pewnego czasu, nie jest to żadna tajemnica. Trudna sytuacja dotyczy większości krajów południa Europy – flagowym przykładem jest choćby Grecja. Kolorowo nie jest także na półwyspie Iberyjskim. Ostatnimi czasy Portugalczycy byli pod mocnym ostrzałem agencji ratingowych – tylko 1 z 4 agencji oceniających sytuację w Portugalii podtrzymała wiarygodność na poziomie inwestycyjnym. Warto dodać, że wszystkie firmy należące do wielkiej trójki (w jej skład wchodzą Fitch Ratings, S&P oraz Moody’s) stwierdziły właśnie, że w Portugalii nie warto inwestować, tylko mniej znana Kanadyjska agencja wyraziła odmienną opinię. A czemu to takie ważne? W przypadku negatywnej oceny 4 agencji, EBC miałoby zakaz skupu Portugalskich obligacji – w efekcie ich rentowność wystrzeliłaby momentalnie do góry, co miałoby katastrofalne skutki. Ale miało być o Włoszech… Nie dosyć, że sytuacja makroekonomiczna południowej części kontynentu nie pomaga rządowi Matteo Renziego, to stan gospodarki krajowej jeszcze to potęguje. Geneza problemu włoskiego sektora bankowego jest bardzo prosta – gigantyczna dziura kredytowa. Współczynnik niespłaconych kredytów oscyluje wokół 18%. Czyli prawie 1/5 wszystkich wziętych kredytów, jest w ogóle nie spłacana! Tak wielkiej dziury nie jest w stanie wytrzymać żadna gospodarka. Dla porównania – z informacji Krajowego Rejestru Długów, w Polsce ten współczynnik „złych kredytów” wynosi ok. 7%. Przy czym wynik ten zawyżany jest przez zobowiązania krótkoterminowe – kredyty konsumpcyjne, wśród strategicznych z punktu widzenia banku – kredytów hipotecznych – odsetek ten oscyluje w okolicach kilku procent jedynie.

A kto podłożył ogień?

Powodów jest wiele, od tych natury ludzkiej do tych, zależnych od czynników makroekonomicznych. Podział na biedne południe i bogatą północ dziś nie jest już tak widoczny w Europie, jednak historycznie jest bardzo znaczącym faktem. W moich oczach Hiszpanie, Włosi czy Grecy zawsze kojarzyli się z mało roztropnymi ludźmi, rzekłbym – lekkoduchami. Natomiast to Niemcy, Holendrzy czy Anglicy zawsze byli tymi przedsiębiorczymi, zorganizowanymi i bardzo kładącymi nacisk na efektywność. I właśnie ta mentalność leży w podwalinach ciężkiej sytuacji sektora bankowego. W połączeniu z wprowadzeniem waluty Euro we Włoszech i nową rzeczywistością niskich stóp procentowych nie wróżą nic dobrego. Efektem starcia się tych dwóch sytuacji był boom kredytowy. Problem w tym, że społeczeństwo Włoskie nie jest nauczone oszczędzania oraz ostrożności w sprawach finansowych. Ponadto warto zauważyć też, że sytuacja była świadomie wykreowana przez rząd Włoski w celu pobudzenia popytu i nakręcenia gospodarki. Taka sytuacja w prosty sposób powinna prowadzić do szybkiej dewaluacji waluty krajowej i w efekcie bankructwa licznych instytucji, czyli swoistego katharsis gospodarki. Jednak sytuację tą powstrzymał jednolity obszar walutowy, który zamortyzował wszystkie negatywne skutki sytuacji Włoskiej. Takim właśnie sposobem powstał ogromny dysonans między ilością spłacanych terminowo zobowiązań a tych niespłacanych w ogóle.

A kto ugasi pożar?

Obawiam się, że tutaj może być najwięcej znaków zapytania. Z Włoskiego rynku bankowego odpłynęła bardzo duża ilość kapitału, mimo, że banki ograniczały możliwość wypłaty depozytów. W efekcie w dół pikowały akcje większości spółek z tego sektora. Akcje UniCredit – największego banku z półwyspu apenińskiego w niedalekiej przeszłości potrafiły kosztować ok. 25 zł za akcję, dziś jest to mniej niż 10 zł. Rząd Włoski oczekuje pomocy ze strony EBC, który mógłby zakopać istniejącą na rynku Włoskim dziurę. Jednak przeciwko takiemu rozwiązaniu zdecydowanie protestuje Angela Merkel – jedna z najbardziej wpływowych osób w Europie. Twierdzi, że nie ma takiej możliwości, aby ratować banki za pieniądze podatników europejskich. Z pewnością nie byłoby to łatwe posunięcie w obecnej sytuacji politycznej i ekonomicznej w Europie. Eurosceptycy z pewnością wykorzystaliby ten fakt, do swojej walki politycznej. Jednak nie ma dobrej taktyki wyjścia z tej sytuacji, z jednej strony UE nie chce się narażać na kolejne ataki. Z drugiej strony, sytuacja Włoskich banków prowadzi w prostej drodze do bankructwa dużej liczby instytucji, a więc utraty pieniędzy przez ich deponentów. W obu sytuacjach, stratnych będzie bardzo wielu…

 

Autor tekstu prowadzi bloga znajdującego się pod adresem
www.totylkofinanse.pl

Możesz również polubić…