Polska gospodarka złapana na dopingu

Raghuram Rajan – do niedawna prezes Banku Centralnego Indii – w popularnej książce pt. „Linie uskoku. Ukryte rysy, które wciąż zagrażają światowej gospodarce” opisał między innymi negatywne konsekwencje korzystania przez niektóre kraje z pomocy zagranicznej. Jego zdaniem pomoc zagraniczna jest po pierwsze przyczyną nieefektywności wydatków w gospodarce, po drugie skutkuje wzrostem zadłużenia publicznego, a po trzecie uzależnia gospodarkę. Wszystkie te trzy oznaki są dziś widoczne w polskiej gospodarce, silnie korzystającej ze środków Unii Europejskiej.

Raghuram Rajan

Źródło: rediff.com

O przykładach pierwszego z wymienionych objawów – nieefektywności wydatków w gospodarce – wielokrotnie informowały polskie media, opisując remonty dworców, którymi nie kursują pociągi czy budowę basenów termalnych, w których trzeba podgrzewać wodę. Problem z tego typu inwestycjami nie polega wyłącznie na tym, że zmarnowano pieniądze, które mogłyby zostać wydane efektywniej. Problem polega także na tym, że obiekty te generują następnie koszty związane z ich utrzymaniem.

Drugi z objawów, które wymienia Rajan – wzrost zadłużenia publicznego – wynika z tego, że większość projektów unijnych wymaga określonego udziału własnego. Środków na ten cel najczęściej brakuje, więc żeby nie zmarnować dostępnej szansy udział ten finansuje się najczęściej instrumentami dłużnymi. Problem ten jest szczególnie widoczny w przypadku samorządów. Udział podsektora samorządowego w państwowym długu publicznym zwiększył się z 4,7% w 2008 roku do 8,7% na koniec 2014 roku. Wartość nominalna zadłużenia JST i ich związków wzrosła w tym czasie z 28,1 mld zł do 71,7 mld zł.

Symptomy trzeciej wymienionej przez Rajana konsekwencji korzystania z pomocy zagranicznej – uzależnienia od niej gospodarki – dostrzegamy w Polsce w 2016 roku. Co prawda PKB wciąż rośnie, ale jest stymulowane głównie przez konsumpcję. Inwestycje spadły natomiast rok do roku o 1,8% w pierwszym kwartale i aż o 4,9% w drugim kwartale. Większość komentatorów jako jedną z głównych przyczyn spadku inwestycji wskazuje fakt, że znajdujemy się obecnie w okresie przejściowym pomiędzy dwiema perspektywami unijnymi. Pieniądze z pierwszej perspektywy finansowej zostały już wydane, a wydatkowanie środków z drugiej dopiero rusza. W konsekwencji nasza gospodarka znajduje się w inwestycyjnym dołku.

Moim zdaniem ostatni z objawów wykorzystywania środków unijnych w Polsce może być potencjalnie najbardziej dotkliwy. W tej chwili znajdujemy się bowiem w okresie przejściowym – gdy wydawanie środków z nowej perspektywy ruszy pełną parę to prawdopodobnie powróci także wzrost inwestycji. Należy jednak mieć świadomość, że po 2022 roku (2 lata po zakończeniu perspektywy – przesunięcie wynikające z czasu na zamknięcie projektów) fundusze unijne skończą się definitywnie lub przynajmniej zostaną znacząco ograniczone. Czy nasza gospodarka będzie wtedy zdolna do wygenerowania własnych, wewnętrznych bodźców do inwestycji? Obok zmian demograficznych będzie to niewątpliwie największe wyzwanie czekające polską politykę gospodarczą w najbliższym dziesięcioleciu.

Możesz również polubić…